Sobotni poranek był zaskakujący i gwałtowny w przebiegu. Obudził mnie delikatny cios w jabłko Adama. Rozkleiłem powieki i ujrzałem nad sobą zniecierpliwioną twarz Anki.
– Zrobisz mi pożywne śniadanie – powiedziała żeniąc tryb pytający z rozkazującym.
Zerknąłem na zegarek, dochodziła siódma.
– A ty wiesz, która jest godzina? – przyjąłem ton ledwo tylko nacechowany agresją. – Idź do matki, ja śpię – dodałem przewracając się na drugi bok . *
– Byłam, powiedziała, że jest nieczynna do dziesiątej i odesłała do ciebie…
– No i słusznie, ja też otwieram za trzy godziny. Idź spać, jedzenie po nocach jest niezdrowe – uciąłem dyskusję.
– No to pójdę do szkoły głodna…
Byłem gruntownie nieprzytomny, jak po hulance „z piątku na niedzielę”, ale hasło „szkoła” miało w sobie moc podwójnego espresso.
– Przecież dzisiaj sobota – porządkowałem ex tempore fakty.
– Powiedz to dyrektorowi, coś tam odrabiamy…
Usiadłem. Na dłuższe dociekanie, dlaczego nie powiedziała o tym wieczorem nie było czasu. W żołnierskich słowach próbowałem uświadomić jej sklerozę, ale przyjęła sprytną linię obrony – „przecież mówiłam”.
Podniesione głosy sprowadziły do pokoju Agę.
– A lekcje wczoraj odrobiłaś? – zaatakowała z właściwą sobie swadą.
– Nie było nic zadane – poleciała standardem córa.
– A spakowana chociaż jesteś?
– Plan z piątku…
Pół godziny później maszerowała z tornistrem do szkoły, a my z żoną byliśmy z siebie dumni, że jej nie zabiliśmy.
Po szkole młoda wpadła uradowana do domu:
– Mam dobre wieści, dostałam piątkę – oznajmiła.
– Z czego?
– Za zadanie domowe.
– Przecież nie miałaś ponoć nic zadane – zahaczyłem.
– Zrobiłam sobie na lekcji…
Ciekawe, czy gdyby ją tak rzucić wilkom na pożarcie, to też wróci dowodząc watahą?
* Ostatnio sypiamy w różnych pokojach, bo nocne karmienie zakłócało mi sen ;)
To odrabianie to w ogóle chora rzecz… No ale trzeba się jakoś dopasować… Dobrze, że taka rezolutna i wstała tak z rana. Moich traktorem ciężko by wyciągnąć w ciągu tygodnia, nie mówiąc już o weekendzie ;)
Nie zazdroszczę takiej pobudki. Dobrze, że na czas wstała. Wasza córka to niezła agentka ;)
ha, ha, ha, dobre ;)
świetny blog o dzieciach!