Taka sytuacja w Kauflandzie. Pojechałem po sojowy wurst i bułkę z ziarnami na drugie śniadanie. Przede mną w kolejce do kasy stoi babcinka, ale taka, co to od razu widać, że najlepsze lata ma już dawno za sobą, teraz tylko z górki i to prędziutko, pendolino.
Wzrok lekko nieobecny, twarz przeorana zmarszczkami, przygarbiona, posuwa się do celu krok po kroczku, nie odrywając nawet stóp od podłogi. W końcu kładzie na taśmę zawiniątko z kilkoma plastrami wędliny, kefir i dwie bułki poznańskie.
Kasjerka podaje kwotę, a babcinka drżącą ręką wyjmuje z portfela kartę i skręcając kark analogowemu światu mówi: zbliżeniowo!
Potem chowa zakupy do siatki z płótna, ale wiecie, takiej co ma duże, plastikowe koła jako uchwyty i pamięta jeszcze ciężar towarów kupowanych na kartki, robi trzy kroki w kierunku wyjścia, nagle staje, zawraca i mówi:
– Aaa, proszę jeszcze mi nabić punkciki na kartę payback.
No, szacun dla tej Babci!