Zaskakująca propozycja

PS_20150227154451

Starsza podopieczna wyjechała na weekend. Została jeszcze druga, ale mieć jedno dziecko, to jak nie mieć żadnego, więc można uznać, że trafiły nam się „happy hours”. Ocean wolnego czasu wyzwala jednak w mojej żonie iście perwersyjne pomysły…


– Co robimy z tak pięknie rozpoczętym weekendem? – zapytałem połowicę zaraz po tym, jak córka zamknęła za sobą drzwi.

– Będę spała ile się da, a potem utnę sobie drzemkę, ewentualnie z wdziękiem zmarnuję wolny czas, leżąc i pachnąc na kanapie – wyrecytowała jednym tchem.

Mój pierwszy odruch też był naturalny – pójść w miasto, a rano docenić smak wody. Alkohol niby niczego nie zmienia, bo świat nadal gdzieś tam sobie istnieje, ale przynajmniej na chwilę zdejmuje nogę z gardła, więc warto raz na jakiś czas się upodlić. Niestety, kumplowi w ostatniej chwili zachorowały dzieci i był potrzebny w domu przy dopychaniu czopków, więc nici z knajpianych peregrynacji. Do reszty znajomych nawet nie dzwoniłem, bo bałem się kolejnego rozczarowania.

Alternatywą wobec bachanaliów lub spania było sprzedanie małego gnoma babci i zaliczenie dziesiątej muzy. Na afiszu: „Birdman”, „Whiplash”, „Ida”, „Teoria wszystkiego” i „Boyhood”. Wszystko już widzieliśmy, więc odpuściliśmy. Wprawdzie serwowali jeszcze jakieś amerykańskie produkcje, ale raczej takie do popcornu, a ten w kinie działa na nas jak palec w gardle.

To może jedenasta muza? Rzadko dajemy szansę telewizji, ale tym razem byliśmy łaskawi. W kwadrans przeleciałem 120 kanałów. Na większości reklamy. Nie powiem, niektóre nawet intrygujące np. jeden z marketów oferował promocję na szynkę i papier toaletowy. Do teraz zastanawiam się, czy oba towary łączył jakiś związek przyczynowo–skutkowy?

Kanały, które akurat nie namawiały do zakupów, próbowały uwieść nas eksplozjami, pościgami, ewentualnie gotowaniem, wyłapaniem talentów lub polowaniem na niewierne żony. Połowa widzów tych programów pewnie zgubiła pilota, a druga czeka aż ich pielęgniarka przewróci… Mnie ten rodzaj rozrywki, owszem, rozrywa, ale od środka, więc wyłączyłem dekoder i włączyłem konsolę, by własnoręcznie wyprzedzić i zabić wszystkich.

Żona w tym czasie wertowała „Listy” Vonneguta. Po chwili – jak się potem okazało zainspirowana jednym z nich – strzeliła mnie piąchą w ramię (w szkole nazywaliśmy to muką) i krzyknęła wyraźnie podekscytowana.

– Maestro, mam świetny pomysł!

W jej oczach pojawił się błysk. Za młodu oznaczał figle, ale po 20 latach bycia razem wiedziałem, że niekoniecznie musi zwiastować uciechy cielesne.

– Wiesz, co możemy robić, żeby nie zmarnować tego czasu? – potęgowała napięcie szatkując przekaz na kolejne zdania.

– Co? – zapytałem z nadzieją na bezeceństwa.

– Posprzątamy na błysk chatę!

No i czar moich „happy hours” prysł…

 

 

About

Przemo – będąc pacholęciem bał się, że pająki wciągną go za obraz. Teraz boi się tylko ludzi, którzy nie mają wątpliwości. Raczej indywidualista niż gracz zespołowy. Jeśli już musi śpiewać w chórze, to wybiera partie solowe. Perfekcjonista, wegetarianin, libertarianin, półmaratończyk z ambicjami na więcej. Podobno choleryk. Kocha kino bez popcornu i literaturę faktu. Nieznośnie kreśli po książkach. Ceni sobie muzykę nieoczywistą. Ubóstwia sok pomidorowy, zapach farby drukarskiej i wysokie obcasy u kobiet. Specjalizuje się w przebijaniu balonów napełnionych patosem. Bardzo miły, toleruje nawet gluten i laktozę.

15 thoughts on “Zaskakująca propozycja

  1. No cóż…ja też sprzątam jak mam wolną chate:-) ale numer. Matki Polki to chyba lubią tak się wpieprzyć w robotę zamiast korzystać z uciech przynoszonych przez życie albo….męża:-)

    1. Na razie załatwiłem prolongatę. A w tak zwanym międzyczasie zawarłem pakt z kurzem – ja go nie ruszam, on nam nie szkodzi ;)

  2. Musiałem doczytać jeszcze raz, bo po pierwszym czytaniu jakoś dziwnie przywarło do mnie, że muka była ongiś zachętą do figli. Ale nie… to jednak błysk w oku:) Pozdrawiam.

  3. Kolejny znakomity wpis. Piszesz tak, że chce się czytać więcej, i więcej i więcej.
    A kobiety już takie paskudne są, ale bez nich życie nie miałoby sensu ;)

    Przy okazji, który z tych filmów podobał ci się najbardziej?

  4. Z filmów, które wymieniłem we wpisie, zdecydowanie najlepszy był dla mnie Whiplash. Chazelle pokazał, że dobra muzyka to nie bułka z masłem, a Simmons dostał Oskara, bo musiał ;) Końcowa solówka na perce miażdży system. Birdman miał świetny klimat. Myślę, że Iñárritu bardzo chciał zrobić ten film, ale mi bardziej podobały się jego „Amores perros” i „21 gramów”. Co do „Idy”, to urzeka obrazem, ale odstrasza dźwiękiem. Fabuła jak najbardziej OK. Jestem normalny, nie doszukuję się w nim antypolskich akcentów ;) „Teoria” mocno przereklamowana, a „Boyhood” mnie po prostu znudził. My na blogu też bawimy się codziennością, ale nie walimy notek na 3 godziny czytania ;) Najlepszy moment tego filmu, to „Śniadanie mistrzów” Vonneguta, z którym chadzał młody Mason, czy jak mu tam było.

    1. Jest to jakiś pomysł. Przetestuję następnym razem ;) Choć obawiam się, że mojego męża nawet takie przebieranki nie zachęcą do sprzątania ;)

  5. Jest moc w tym blogu. Co wpis to perełka. Zdania wyjęte z waszych notek można stosować jako samoistne bon moty.

    A co do sedna sprawy. Kobiety tak już mają, że zawsze zorganizują nam czas, żebyśmy przypadkiem się nie nudzili.

    1. Dzięki Marek za komplement, jeśli idzie o bloga.
      A w sprawie organizowania czasu przez kobiety, to ja wcale nie miałem zamiaru się nudzić ;)

  6. Ciężko czytać te twoje wpisy, bo co chwilę kulam się po podłodze. To się nazywa blog parentingowy!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *