– Dobranoc, kocham Was! – słyszę z pokoju Ani. To już czwarty raz tego wieczoru. I na tym się nie kończy, o nie! Cała procedura oddania się w objęcia Morfeusza jest o wiele bardziej skomplikowana…
Moje starsze dziecię od samego początku było typem sowy. Rano nie sposób wyrzucić z łóżka, a wieczorem do niego zagonić. Ostatnio jednak sytuacja robi się coraz bardziej irytująca. Zołza potrafi przeciągać wieczór do 23, a potem rano ściągamy wór z łóżka…
Stwierdziliśmy, że skoro musi minąć dobra godzina, zanim Ania zaśnie, zaczniemy ją kłaść do łóżka wcześniej. Proste pomysły są ponoć najlepsze. Długo nad tym nie myśleliśmy ;)
Wczoraj o 20:45 była już po kolacji i kąpieli. Potem przysiedliśmy z mężem u niej w pokoju na tradycyjną krótką wieczorną pogawędkę, buziak na dobranoc i spać.
21.10 Pierwsza wizyta w toalecie.
21:28. Dobranoc, kocham Was! – drze się ze swojego pokoju.
21:34. Mamo, zobacz jak mi się ząb rusza! – przylazła znowu…
21:39. Dobranoc, kocham Was! – oznajmia krzykiem z łóżka.
21:43. A możecie zgasić lampkę w sypialni – znowu jest u nas (nie, bo czytamy).
21:48. Dobranoc, kocham Was! – znany okrzyk z jej pokoju.
21:55. Druga wizyta w toalecie.
21:58. A możecie zawiesić mi kapę z łóżka na drzwiach? (taki jej nowy pomysł, żeby zaciemnić pokój…).
22:02. Jesteście najlepszymi rodzicami na świecie – przyszła dać buziaka.
22:06. Świnka morska mi przeszkadza, bo głośno pije, możecie zabrać ją z pokoju?
22:09. Dobranoc, kocham Was! – mantra.
Po godzinie wędrówek i wymyślania problemów w końcu zasnęła. Cisza trwała niecały kwadrans i obudziła się młodsza. Rykiem oznajmiła światu, że przyszła pora na bufet.
No, ale przecież nikt nie mówił, że będzie lekko. Słodko to jest na okładce gazety parentingowej…