Kiedyś miałam fantazję, by poznać ludzkie myśli, ale potem wymyślono fejsa i mi przeszło. Przyjnajmniej tak myślałam. Dziś uzmysłowiłam sobie, że może jednak nie do końca, bo chciałabym znać myśli mojej starszej córki. Oszczędziłoby mi to sporo nerwów…
– Cześć mama, o której będziesz w domu? – zadzwoniła do mnie Anka.
– Jestem w galerii, za godzinkę, a co?
– Bo mam różyczkę…
– Skąd wiesz?
– Jak to skąd? Przecież widzę… Na brzuchu i na rękach. Przyjeżdżaj szybko, to ci pokażę.
– Źle się czujesz? Masz gorączkę? – spytałam zmartwiona.
– Raczej nie mam, a dlaczego pytasz?
– No wiesz, z różyczką różnie bywa. Dobra, to już nie idę do kolejnych sklepów, zaraz będę.
Po 20 minutach wpadam zziajana do domu. I co widzę? Anka siedzi zadowolona przed lustrem wśród rozsypanych…. pisaków.
– Ooo, mama, patrz – mówi podnosząc bluzkę – namalowałam sobie kolejną. A na nodze dla odmiany robię tulipana!
Krew storpedowała mi tętnice, ale nie zabiłam. Jestem jednak dobrą matką.
Świetny post. :-) Pozdrawiam!