Anka pojechała do Włoch z dziadkami. Rano dostajemy od niej sms: „Cześć, kupcie pilnie doładowanie do komórki i wyślijcie kod, bo kończy mi się kasa, a mam wam wiele do napisania”.
Poszedłem, kupiłem, wysłałem i czekam na wieści. Mija kwadrans, pół godziny, godzina – cisza. W końcu chwytam za telefon i wysyłam do niej sms: „Co chciałaś nam napisać? Żyjesz?”.
Odpisała: „Tak, wszystko OK. Potrzebowałam tylko doładowanie”.
Gdyby była obca, potraktowałbym to jako wyłudzenie…
Szanowny Panie Przemysławie, jak Pan już zapewne wie, nie jestem ortodoksem, jeśli chodzi o sprawy języka polskiego. Niepokoi mnie jednak zanik dopełniacza i przenoszenie jego funkcji na biernik. Zapewne kiedyś się to ostatecznie utrwali i tak już zostanie, niezależnie od tego, jak pokracznie to dziś brzmi, ale póki można, to trzeba hamować ten proces. Z tego zatem powodu zwracam się z apelem: niech Pan łaskawie zwróci córce uwagę, by nie mówiła „potrzebowałam doładowanie”, lecz „potrzebowałam doładowania”. Dziękuję!