Poszliśmy dziś z młodszą dziedziczką na spacer. Starsza została sama w domu, bo uznała, że odrobi lekcje. Sprawdziłem czoło, ale nie miała gorączki. Ten pęd do wiedzy wydał mi się jednak na tyle podejrzany, że po kwadransie zadzwoniłem do niej, w myśl zasady Stalina: ufaj, ale kontroluj. – Co robisz? – zagaiłem. – Moczę kuca – odpowiedziała zmieszana. – Co? – dopytuję. – Jeeezuu, kuca moczę. Nie mogę gadać. Pa. I wyłączyła komórkę. Wracam, więc zaniepokojony do domu i co widzę?
A już myślałem, że sobie coś z włosami zrobiła…
PS. Czym się najlepiej suszy panele?