Nie ma jak u mamy…

PS_20150108145444

Jesteśmy z mężem razem od dwóch dekad, a on ciągle potrafi mnie zaskoczyć. Dziś rozłożył mnie jednym tekstem na łopatki, choć gdy odkryłam jego zbrodnię, to ja miałam ochotę go rozłożyć i to nie tylko na łopatki, ale na czynniki pierwsze.

Nic tak nie ułatwia organizacji życia domowego, jak przygotowanie obiadu na dwa dni. Z racji nawału obowiązków przy Wiktorii, postanowiłam, że rodzina musi się zadowolić w najbliższych dniach zupą. Padło na pomidorową, bo uwielbia ją cała nasza załoga, a starsza córka w szczególności.

Ugotowałam duży garnek i z rozkoszą poszłam do osiedlowego sklepu, bo to stanowi teraz moją jedyną rozrywkę.

Jakież było zdziwienie, gdy po powrocie do domu podniosłam pokrywkę garnka, a na jego dnie ujrzałam resztkę zupy. W zasadzie starczyło mi na jedną miseczkę.

– Co się stało z zupą? – zapytałam z nieskrywaną irytacją w głosie.

Anka uciekła do swojego pokoju, a Przemo patrząc na mnie z miną zbitego psa wydukał:

– Moja mama zawsze się cieszyła, jak ładnie zjadłem obiad…

Kurtyna…

About

Lubi wyszukiwać polsko brzmiące nazwiska w obsadzie zagranicznych filmów i bawić się elektrycznymi szybami w samochodzie. Jako dziecko biegała w samych lakierkach po łące. Dziś już tego nie praktykuje. Brzydzi się chrabąszczami. Kocha za to mocną kawę, kolor zielony i marcepany. Siła spokoju, przynajmniej do czasu aż nie wyschnie jej lakier na paznokciach… Do wrzątku podchodzi bez kompleksów. Optymistka, dla niej szklanka jest zawsze do połowy pełna.

2 thoughts on “Nie ma jak u mamy…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *