Ferie mają to do siebie, że się kiedyś kończą, więc w niedzielny wieczór zagoniliśmy w końcu Ankę do odrabiania lekcji, bo nasza uczennica wychodzi ostatnio z założenia, że lepiej się 5 minut wstydzić niż godzinę uczyć.
– Kochanie, a to też ma być zrobione? – zapytałam, wskazując palcem zadanie, przy którym narysowała ołówkiem domek.
– Tak, ale jest już 21, a jutro idę na 11.40, więc rano sobie zrobię – wyjaśniła i zaczęła się pakować.
– To proste, szybko ci pójdzie. Zrób teraz i będziesz miała z głowy, bo rano jest nerwówka. I pośpisz sobie dłużej – zachęcałam.
Młoda spojrzała najpierw na mnie, potem na książkę, ziewnęła ostentacyjnie i wypaliła:
– Oj, nie ma się co zarzynać…