– Sprawa jest – zakomunikowała zaraz po powrocie ze szkoły starsza córka, rzucając tornister w kąt.
– Tak, musisz tam jeszcze chodzić – uprzedziłem jej ewentualną próbę zaniechana obowiązku szkolnego.
– O fejsa mi chodzi – przeładowała działo.
– I co z nim? – zapytałem, bojąc się, że zażąda tantiem za upublicznianie jej tekstów.
– Chciałabym mieć tam konto, moje koleżanki mają…
– Słaby argument – wtrąciła się żona. – Pamiętasz, ile skończyłaś wczoraj lat?
– No pewnie, dziesięć – wzruszyła ramionami.
– A żeby mieć konto na fejsie potrzeba trzynastu – wyjaśniła połowica.
– Ej, no błagam was, przecież tam można wpisać wszystko, nikt tego nie sprawdza.
– Nie wolno oszukiwać…
– Dobra, powiem tak, lepiej dla Was, żebym miała to konto teraz, bo potem, jak będę miała te trzynaście lat, to już Was nie przyjmę do znajomych, bo będzie obciach…
Super post. :-) Bardzo prawdziwy. Świetny styl pisania, chętnie będę tu częściej zaglądać. :-)
Pozdrawiam!