Dochodziła trzecia w nocy, gdy z lekko uchylonych drzwi od sypialni wychynęła dłoń. Palce ułożyły się w pistolet. Potem padły strzały. Napastnikiem była żona. Celem zamachu młodsza córka. Motywem zbrodni chroniczny brak snu.
Atak zaskoczył mnie w trakcie „pendolino”. Przez ostatnie dni zabawa w kolejarza, to jedyny skuteczny sposób na uśpienie naszego nowego gnoma. Biegamy z dzieckiem na rękach między pokojami i powtarzamy półgłosem „ciuch, ciuch, ciuch”. Im dłuższa trasa i bardziej ugięte nogi, tym sen przychodzi szybciej. Nie bez znaczenia jest też tempo, które najwidoczniej po dwóch godzinach kursu nieco mi siadło, bo oprawczyni nadal miała oczy szeroko otwarte.
– Nie śpi? – upewniła się żona, dmuchając w dwa palce jak Lucky Luke w lufę po oddaniu celnych strzałów.
– Jak widać – wycedziłem przez zaciśnięte zęby.
– Chryste, „pendolino” przestało działać… Może byśmy gdzieś uciekli, co? – zaproponowała, a tembr jej głosu nie ujawniał żartu, raczej przerażenie.
– Zwycięzcy nigdy nie rezygnują, rezygnujący nigdy nie zwyciężają – zdobyłem się na tanią filozofię i wysłałem żonę do łóżka, by rano znowu nie malowała lusterka zamiast brwi.
Gdy w okolicy piątej nadal nie byłem zwycięzcą, wsadziłem Wiktorię do fotelika samochodowego i formując biceps, zacząłem bujać. Przypomniałem sobie bowiem, że osiem lat temu ten sposób usypiał starszą córkę lepiej niż nocne wożenie autem po osiedlu. Niestety, przy tym egzemplarzu patent nie zdał egzaminu, choć bujałem tak mocno, że aż słychać było jak kupnej huśtawce skręcają się tryby z żalu, że to nie ona.
Odchrupnąłem kręgosłup i wróciłem do pociągu. Zrezygnowany zacząłem tłumaczyć sobie, że zarwane noce przy małym dziecku, to rzecz najzupełniej normalna, a niewyspanie nie jest najgorszą rzeczą, jaka może przydarzyć się człowiekowi. Ba, są nawet tacy, którzy marzą, by mieć tylko takie zmartwienia przy dzieciach…
Gadanie do siebie ciepłym głosem psychologa nic jednak nie dało. Byłem totalnie rozmontowany. Wizualizowałem sobie poranne zmartwychwstanie. Oczyma wyobraźni widziałem tę nieporadną aneksję świata zewnętrznego i umieranie przez cały dzień w oparach podwójnego espresso. Zawsze w takich chwilach nawracam się i proszę boga o cierpliwość, zastrzegając, by nie dawał mi siły, bo pozabijam.
Chwilę po szóstej, któryś tam zmysł żony wyczuł, że jestem bliski kresu i przyszła z odsieczą. Tym razem wsparciem nie wzgardziłem. Zaczęliśmy na zmianę śpiewać, bo to młodą uspokajało. Nas zresztą też. Gdy wyczerpał się repertuar Pidżamy Porno, Kultu i Lecha Janerki, przyszedł czas na „Boże, coś Polskę”, „Szumi dokoła las” i inne wojskowo-patriotyczne pieśni wpajane nam w podstawówce. Przy „Maszerują strzelcy” melanż ździebko nas poniósł i urządziliśmy małą defiladę. Zabawa była tak przednia, że nie słyszeliśmy nawet nastawionego na siódmą budzika. Mina starszej córki, która w drodze na poranną mikcję ujrzała starych maszerujący w przedpokoju była bezcenna…
To tylko jedna noc z podobnych kilkunastu w ostatnich tygodniach. Walka z kolkami trwa u nas w najlepsze. Jak pośpimy w ciągu nocy ze cztery godziny, to sprawdzamy, czy nie mamy odleżyn. Najkrótszy dowcip w domu to teraz „dobranoc”. No, ale nie ma co narzekać, bo przy małym dziecku tylko dewiant może być w pełni szczęśliwy.
Jak bardzo znam ten ból. Oby minęło i już nie wróciło. U nas w akcie desperacji leciał nocny program z Baby TV )takie kołysanko – usypianki) na zmianę z płytą z mojego wieczoru panieńskiego … (hity lat 90-2005) w trakcie ćwiczenie bicepsów (bujanie) lub ud i łydek (leci leci, ale nogami), czasami działał śpiew z podskakiwaniem, bardzo rzadko wózek czy leżaczek.
Jeszcze tyle innych powodów do bezsennej nocy będzie, zdążycie się wyszaleć :)
My już z tych, co to się wyszaleli. Teraz chcielibyśmy się po prostu wyspać ;)
To też bywa szaleństwem :D
Masz chłopie talent do pisania. Książki pisz :)
Ale to jak się wyśpię ;)
Nie powinnam raczej ale jednak… uśmiecham się szeroko. Rozbawił mnie ten tekst, bo świetnie napisany. Ale w głębi serca szczerze współczuje.
U mnie działało coś takiego:
1. Mąż na golasa leży na plecach w łóżku
2. Dzidziolek na golasa leży na nim (brzuch do brzucha)
3. Przykryci kołdrą (lub nie – zależy od aury (teraz raczej przykryci))
4. Robią pociąg
Co to „pociąg”?
Łapie się bobasa pod pupsko i przesuwa nim po swoim brzuchu w górę i w dół, wydając dźwięki „tudum tudum tudum…”. Nic regularnego, bo się bąbel połapie. Różna częstotliwość i zróżnicowane dźwięki.
Łatwiejsze od większości sposobów, a delikatne potrząsanie bąblem, masuje jego jelita i odgazowuje.
Czasami odgazowało tak, że pościel była do wymiany :D
Sam sposób zdziałał cuda w porównaniu do reszty metod.
Zazwyczaj rano zastawałam męża i syna (jednego, później drugiego) w pościeli. Obaj spali, mąż obsiurany przez latorośl, lecz wyspany :D
Myślę, że czasami lepiej jest dać się dziecku obsikać, gdy ono w zamian daje nam się wyspać :D
Wytrwałości życzę.