Rodzinny spacer. Wiktoria ryczy całą drogę. Trudno wyczuć o co jej chodzi, ale chodzi o to bardzo mocno. Anka tarza się w pretensjach, że za ciepło, że nogi bolą, że chce już do domu. Słowem: miodzio.
W takiej atmosferze przechodzimy obok dziewczyny, która wyluzowana, wręcz rozanielona siedzi na ławce w parku, opala nogi i czyta książkę. Cisza, relaks, błogostan na twarzy. Mówię do męża, że marzy mi się taka chwila.
– No to weź jutro rower, przyjedź tutaj i czytaj, zaczęliśmy właśnie urlop – proponuje Przemo.
– O, super pomysł, jadę z tobą – zdeklarowała Ania…