Gramy rodzinnie w kalambury. Lecą hasła w stylu „dyplomowany geodeta” lub „pojutrze”, więc gimnastykujemy umysły. Żonie przypadła do pokazania „furia”.
Obudziła w sobie aktorkę i symuluje złość najlepiej jak umie. Udaje, że krzyczy, tupie, wygraża pięściami, rwie włosy z głowy, w ogóle cała w konwulsji dzikiej.
Nagle Anka wypala:
– Wiem, wiem, „niewyrzucone śmieci”…