Stosujemy ostatnio wobec Anki gestapowską metodę wychowawczą, bazującą na zasadzie quid pro quo. Chcesz dziecko kochane pograć na konsoli – musisz najpierw poczytać. Chcesz słodycze, musisz poćwiczyć.
Jak na razie taka rodzicielska bandyterka dobrze się sprawdza. Jest więcej czytania, mniej grania, więcej ruchu, mniej cukru. Same zalety.
Owszem, protesty były, ale do nich już przywykliśmy, bo dziedziczka Anna buntuje się od czasów, gdy była jeszcze larwą.
– Czekoladę z karmelem bym sobie zjadła – zawyrokowała przedwczoraj.
– Nie ma problemu – powiedziałem z wrednym uśmieszkiem – właśnie wybieram się na trening, więc ułatwię ci realizację tej zachcianki. Będziesz mi towarzyszyła. To tylko 12 km, dasz radę. Ubieraj się szybko, bo mi mięśnie stygną.
Żeby nie dzwoniła na „niebieską linię” doprecyzowałem, że nie musi biec i pozwoliłem wziąć rower. A niech dziecko zna dobre serce ojca.
Spojrzała na mnie nienawistnie, ale skinęła głową. Chwilę później byliśmy już w trasie.
Mniej więcej po kilometrze minęła nas biegaczka, która uniosła dłoń w geście pozdrowienia.
– Znasz ją? – zapytała młoda.
– Nie, pierwszy raz widzę – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
Kawałek dalej minęliśmy następną, z którą wymieniłem pozdrowienia.
– A ją znasz? – dociekała.
– Nie…
Przy trzeciej, Anka nie wytrzymała:
– Czemu one wszystkie tak się uśmiechają i mówią ci cześć?
– Właśnie nie wiem, co te wszystkie kobiety we mnie widzą – zażartowałem zamiast wytłumaczyć dziecku, że to taki zwyczaj wśród biegaczy.
Młoda spojrzała na mniej podejrzliwie, ale nie skomentowała.
Przy samym domu, natknęliśmy się faktycznie na moją koleżankę, która zawołała mnie po imieniu.
– Ej, no to już jest przesada, ta zna nawet twoje imię. Wszystko powiedzone mamie – żachnęła się młoda.
Trzeba uważać, drugi Pawko Morozow mi rośnie…
Tez się nad tym pomysłem zastanawiałam, ale bałam się trochę, że już na stałe czytanie stanie się karą. A mam nadzieję że jednak polubią książki… B-) a co do słodyczy, to warunkiem jest zjedzony obiad.
My się tego nie boimy, bo jako mistrzowie niekonsekwencji, pewnie za miesiąc o tej zasadzie nie będziemy nawet pamiętać ;)