Niewinny żart podszyty ironią i moją nieprzebraną empatią wobec tych, którzy mają w życiu gorzej, zaowocował druzgocącą deklaracją córki…
– Tato, a wy jesteście z mamą singlami? – zapytała wieczorem Anka, wkładając lewą nogę do prawej nogawki piżamy.
– Singlami? Nie, jesteśmy małżeństwem. A dlaczego pytasz? Wiesz w ogóle, kto to singiel?
– Wychodzi na to, że nie…
– Singiel – westchnąłem głęboko – to taki bardzo nieszczęśliwy człowiek, któremu trzeba współczuć.
– Dlaczego? – nadepnąłem tym wstępem młodej na nerw ciekawości, a i żona uniosła brwi w geście zwiastującym zainteresowanie.
– Bo marnuje życie… Weźmy takie weekendy. Wstaje koło południa, a nie jak my o szóstej i nic potem z tego dnia nie ma. Pstryk i ciemno. Życie mu ucieka. Chaty nie zdąży ogarnąć, prania nie zrobi, prasowania nie ruszy, babci nie odwiedzi…
– A skąd to wiesz? – dociekała młoda.
– Mam takich kumpli i jak na nich patrzę, to serce mi się kroi. Wieczorami tracą bezsensownie kasę po pubach i klubach, a później wydają na tabletki, bo ich od tego głowa boli. Jak się nawet trafi taki, co nie łazi po knajpach, to kisi w domu i psuje oczy od ciągłego czytania książek, mordowania pikseli na konsoli i oglądania telewizji. Wiesz, te wszystkie ligi mistrzów, gadające głowy, wiadomości… Pamiętasz, jak kiedyś tatuś próbował to oglądać, ale uznałaś, że nudne i przełączyłaś na kucyki?
– Pamiętam, często tak robiłam!
– No właśnie, a takich singli nie ma kto ratować i brną w tym zatraceniu, zamiast bawić się ciastoliną albo w stajnię.
– Ooo, a będziesz jutro znowu tym niemieckim koniem, na którego krzyczę schneller, schneller i będziesz śmiesznie wierzgał po przydepnięciu?
– Będę, kochanie, ale słuchaj dalej o tych singlach. Wyobraź sobie, że oni często mają taki mały samochód, na przykład jakiś sportowy, do którego wózek Wiktorii, to by się nawet w połowie nie zmieścił. Czujesz to?
– Łoooo – skomentowała inteligentnie młoda.
– A znam takich, co w ogóle auta nie mają, tylko motor! I jeżdżą nim po całej Europie marnując urlop. Nawet na chwilę taki nie zajrzy na plac zabaw, żadnych skakańców-dmuchańców, chociaż nie, dmuchańce to pewnie zaliczają, ale już na pewno zamków na plaży nie lepią.
– A co robią? – zapytała Anka nakrywając się kołdrą.
– Nic, leżą, piwko wkręcone w piach i nuda. Ewentualnie drzemka, a potem poparzenia słoneczne, bo nie mają żony, która im co pięć minut przypomina „posmaruj się, posmaruj”. ..
– Wystarczy! – przerwała nagle moją tyradę małżonka . – Czas spać – dodała z kamienną twarzą.
– Tato – zawołała na odchodne córa. – O mnie się nie martw, ja sobie szybko znajdę męża. Myślę, że najpóźniej w gimnazjum…
Touche.
Pierwszy raz tu jestem i juz mi sie bardzo podoba. Bardzo fajnie napisane.
wasza córka ma bardzo cięte riposty ;)
oby tylko nie spełniła swoich zapowiedzi ;P