Jedno moje zdanie wystarczyło, by Przemo poczuł się prawdziwym biegaczem. Znaczyło dla niego więcej niż 3 tys. wybieganych kilometrów, zaliczenie kilku półmaratonów i zrzucenie 20 kg.
Całe to bieganie zaczęło się niewinnie, od aplikacji Endomondo. Któregoś dnia zainstalował, poszedł do lasu przetestować, wrócił żywy i oznajmił, że będzie biegał. Parsknęłam śmiechem, bo wcześniej brzydził się wysiłkiem fizycznym. Ale, żeby nie było, że go nie wspieram w ważnych momentach życiowych, pochwaliłam i klepnęłam na zachętę w tyłek.
Pomyślałam: nich biega, przynajmniej rower nie będzie się niszczył, a waga przestanie wyświetlać mu „error”. Nie ustalałam nawet numeru telefonu do kardiologa, bo byłam przekonana, że zapał potrwa tydzień, góra dwa, w porywach do trzech, a po każdym treningu wypracowany w pocie czoła deficyt kaloryczny będzie uzupełniał pizzą lub słodyczami.
Możecie mnie ukrzyżować – myliłam się. Nałóg trzyma go już niemal dwa lata, więc nauczyłam się żyć z tym, że prawie codziennie znika z domu na dobrą godzinę i w nieskończoność może gadać o butach, glikogenie, interwałach, planach treningowych i życiówkach w półmaratonach.
Nie powiem, są nawet plusy tego wszystkiego. Waga przestała go prosić, by wchodził pojedynczo, złapał chłop sportową sylwetkę, no i zyskał kilka innych walorów, o których wstydzę się pisać ;)
Ale z głową to u niego coraz gorzej. Wczoraj, gdy kładłam się spać, patrzę, a ten zakłada ciuchy do biegania.
– Idziesz biegać? Jest po 22. Przypominam, że spałeś dziś 3 godziny, a ta noc też może być ciężka – zaczepiłam.
– Tylko dyszkę. Szybko się uwinę.
– Deszcz pada, wieje, mrozić zaczyna, szklankę zapowiadali – wyliczałam.
– Nie czekaj na mnie, idź spać.
– Ty nie jesteś normalny – popukałam się w czoło.
Podszedł, pocałował i podziękował za komplement. Ponoć prawdziwym biegaczem człowiek staje się wtedy, gdy podczas wyjścia na trening, bliscy dają mu do zrozumienia, że jest świrem, a on ma z tego radochę…
Ja się coraz mniej bronię przed pogodą. Czyli jest postęp.
Bo kiedy kupowałam buty do biegania, Pani pytała gdzie i kiedy będę w nich biegała.
Pani tylko w ciepły, bezdeszczowy dzień!- rzekłam.
No i teraz mi czasem buty przemakają ;)
Pierwsze buty kupowałem w podobny sposób ;) Pojęcia „supinator”, „pronator” były mi obce ;)
To ja może też kiedyś taki komplement usłyszę od męża?
Co prawda dzisiaj było 0 stopni, prószył mini śnieżek i było całkiem mokro, ale przebiegłam te moje początkujące 3km. Zawsze coś!
Samo wyjście z domu, to już jest coś ;) A 3 km? Nie jest źle. Od czegoś trzeba zacząć. Ja zaczynałem z poziomu 3 minut ciągłego biegu ;)