Test cukierka

PS_20150518190453

Wszelkie instrukcje obsługi dzieci wkładam między bajki, bo moje cykuty nie poddają się żadnym teoriom. Dla mnie najlepszym nauczycielem jest własne doświadczenie. Ale w zeszłym tygodniu się przełamałam. Przeczytałam książkę o wychowywaniu dzieci i nawet co nieco z niej wypróbowałam na Ance. Efekt zaskoczył.

Po pierwszym dziecku zrozumiałam, że poradniki pisane są głównie po to, żeby się dobrze sprzedawały. Ich użyteczność jest znikoma. Same komunały lub porady, które ładnie wyglądają tylko na papierze.

W jednym z takich poradników na przykład przeczytałam, żeby dawać dzieciom pozorny wybór, a wtedy bezboleśnie osiągniemy swój cel. Jeśli chcesz wyciągnąć dziecko z placu zabaw, to nie mów mu, że idziemy do domu tylko zapytaj, czy chce wracać rowerkiem czy na nóżkach – radzili.

Zapytałam. Histeria trwała kwadrans. Między jednym a drugim szlochem powtarzało się słowo „zostaję”…

Przy drugim dziecku, jeśli już coś poradnikowego czytałam, to ulotki leków, bo pierwszy antybiotyk mamy za sobą. Niedawno miałam jednak urodziny i na pocieszenie dostałam książkę „W Paryżu dzieci nie grymaszą”. Ofiarodawca dopytywał, co o niej sądzę, więc przeczytałam.

Autorka kilka celnych i oczywistych spostrzeżeń miała. Na przykład to, że najkrótszą drogą do tego, by uczynić dziecko nieszczęśliwym jest dawanie mu wszystkiego, czego chce.  Albo, że świat nie kręci się wokół dziecka. Wiadomo, są przecież jeszcze marcepany i lody czekoladowe.

Myśl o tym, że nadmierne stymulowanie syna czy córki dodatkowymi zajęciami, zabija kreatywność i dzieciństwo też przyjmuję, bo to bardzo wygodne i ekonomiczne.

Dowiedziałam się również, że chwaląc dziecko, dobrze jest zachować jakieś „ale”, bo nadmierna liczba pochwał nie buduje jego poczucia wartości, a tylko zaburza motywację. No, to wiele by u nas wyjaśniało…

Druckerman pisała też , że ponoć większość Francuzów serwuje dzieciakom klapsy, nawet w miejscach publicznych. Dwa razy głośno przeczytałam to naszej starszej córce, żeby miała się na baczności, bo jak nie, to przeprowadzka!

Z całej książki najbardziej zaintrygował mnie jednak test cukierka. Zabawa polega na tym, żeby położyć go przed dzieckiem i kazać mu czekać kwadrans, by wyrabiać w nim silną wolę. Jeśli wytrzyma, dostanie drugiego. Ponoć te dzieci, które zdają ten test, lepiej potem radzą sobie w życiu.

Postanowiliśmy sprawdzić, czy będziemy musieli Ankę utrzymywać z głodowej emerytury. Znamy ją od 9 lat i byliśmy z mężem przekonani, że zje go od razu. Tymczasem szok. Siedzi, patrzy przez 15 minut i bez słowa odchodzi.

My do niej z gratulacjami, a ona:

– Nie lubię takich…

 

About

Lubi wyszukiwać polsko brzmiące nazwiska w obsadzie zagranicznych filmów i bawić się elektrycznymi szybami w samochodzie. Jako dziecko biegała w samych lakierkach po łące. Dziś już tego nie praktykuje. Brzydzi się chrabąszczami. Kocha za to mocną kawę, kolor zielony i marcepany. Siła spokoju, przynajmniej do czasu aż nie wyschnie jej lakier na paznokciach… Do wrzątku podchodzi bez kompleksów. Optymistka, dla niej szklanka jest zawsze do połowy pełna.

2 thoughts on “Test cukierka

  1. Muszę przeczytać tę książkę, chociaż na moje dziecię jest już chyba za późno… A tak w ogóle, to świetnie się was czyta. Rewelacyjny blog rodzinny!

  2. Książkę też przeczytałam. Podobało mi się to, że autorka wiele razy podkreślała, że jej nie udało się wdrożyć niektórych francuskich zasad.
    No i jak nasz mały miał kolki, to pocieszaliśmy się, że nie mamy bliźniaków. Rozbawiło mnie badanie, że wśród rodziców bliźniaków jest o wiele wyższy wskaźnik rozwodów. Kto nie przeżył kolkowania, ten nie ma pojęcia jak to jest.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *