Spełnione marzenie

PS_20150331175140

Wyjdę na ignoranta, ale do ubiegłej niedzieli nie miałem świadomości, że w kraju nad Wisłą jest aż tyle dziewczynek. Niewiedzę tę uzmysłowiłem sobie zaraz po wejściu do łódzkiej Atlas Areny, gdzie zawitała Violetta…

Gdy w grudniu kupowałem bilety na ten koncert, byłem pełen obaw, czy uda się zracjonalizować wydatek. Wszak trendy u młodej zmieniają się błyskawicznie. Bez zbędnych sentymentów pogoniła już Hello Kitty, Monster High i całe stado kucyków. Na szczęście Violetta wciąż mocno ją trzyma.

Niedzielny poranek zaczynał się u nas kilka razy. Pierwsza pobudka koło czwartej, druga po szóstej, trzecia przed ósmą. Za każdym razem Ance chodziło o to samo: czy aby nie zaspaliśmy. Bała się, że źli ludzie, którzy przesunęli w nocy wskazówki zegara z drugiej na trzecią, nie poprzestaną na tym i dalej będą majstrować przy czasie, a ona ocknie się zbyt późno, by dotrzeć do Łodzi.

Potem było już z górki, choć pojechaliśmy całą rodziną. To pomysł mojej żony. Oficjalny powód: przetestujemy Wiktorię na dłuższych trasach. Nieoficjalny: miałem kiedyś w Łodzi dziewczynę… Plus tego rozwiązania był taki, że poranne 10 km treningu zaliczyłem kursując z tobołami na trasie auto-dom.

Na miejscu niespodziewanie odbyłem drugi trening, tym razem rodzinny. Aga rozeznała parkingi w pobliżu Atlas Areny tak świetnie, że na koncert szliśmy dwa tygodnie, a pierwsze różowe ludziki spotkaliśmy dopiero po czterech dobach wędrówki. Mżawka i wiatr wzmagały poczucie krzywdy.

Sam koncert zaskoczył mnie głównie ochroną. Panowie terminowali chyba w Starych Kiejkutach, bo torturowali z niebywałą wprawą. Wystarczyło wstać z krzesła, a już podbiegał jakiś katon i temperował młodzieńczy entuzjazm. Zaliczyłem w życiu wiele koncertów, ale takich strażaków emocji nie widziałem nigdzie.

Godny odnotowania był też rozmach. Impreza na bogato. Finałowego konfetti nie powstydziłby się nawet sam Putin po włączeniu Brukseli do Rosji.

O walory artystyczne nie pytajcie, bo muzycznie impreza była poza moim zasięgiem. Abstrakcja nie mniejsza niż seks z brodatą aborygenką, ale dla tych dzieciaków to był lot w kosmos. Wiem jedno: Anka nigdy tego nie zapomni, a dla takich chwil warto się poświęcać.

Reasumując: wyjazd udany. Starsza córka spełniła swoje marzenie i zaciągnęła u nas spory dług wdzięczności, a te bywają pożyteczne. Młodsza spacerując w czasie koncertu po Manufakturze, zapoznała swój układ odpornościowy z urozmaiconą florą bakteryjną. Żona zdobyła cenną wiedzę kartograficzną i już wie, że nie na każdej mapie cztery centymetry, to rzut beretem. A ja poduczyłem się hiszpańskiego. Do tej pory słabo władałem tym językiem, ale osiem godzin obcowania z repertuarem Violetty (sześć w aucie, dwie na koncercie) sprawiło, że umiem powiedzieć coś więcej niż Real Madryt, a miłosne zwroty mam opanowane lepiej niż „Ojcze nasz” przed komunią.

I tylko jedna myśl nie daje mi spokoju: czy Anka nie rozbryka nam się teraz jak Gunsi w Ritzu? Magiczne zaklęcie „bądź grzeczna, bo nie pojedziesz na Violettę”, którym stawialiśmy ją do pionu przez ostatnie trzy miesiące, straciło właśnie swą moc…

 

Moldiv_1427746337203Fotki z telefonu, więc zada nie urywają ;)

 

About

Przemo – będąc pacholęciem bał się, że pająki wciągną go za obraz. Teraz boi się tylko ludzi, którzy nie mają wątpliwości. Raczej indywidualista niż gracz zespołowy. Jeśli już musi śpiewać w chórze, to wybiera partie solowe. Perfekcjonista, wegetarianin, libertarianin, półmaratończyk z ambicjami na więcej. Podobno choleryk. Kocha kino bez popcornu i literaturę faktu. Nieznośnie kreśli po książkach. Ceni sobie muzykę nieoczywistą. Ubóstwia sok pomidorowy, zapach farby drukarskiej i wysokie obcasy u kobiet. Specjalizuje się w przebijaniu balonów napełnionych patosem. Bardzo miły, toleruje nawet gluten i laktozę.

3 thoughts on “Spełnione marzenie

  1. Jak zwykle super opisane:) Córka do końca życia będzie Wam wdzięczna za ten koncert. A z tym szantażem to rzeczywiście lipa:) może postraszcie ją króliczkiem wielkanocnym:)

  2. My się wybieramy w sierpniu do Warszawy… Uzbierała sobie kasę, trochę dołożymy i moja Maja też spełni marzenie ;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *