Skleroza na piątkę

PS_20150411152739

Sobotni poranek był zaskakujący i gwałtowny w przebiegu. Obudził mnie delikatny cios w jabłko Adama. Rozkleiłem powieki i ujrzałem nad sobą zniecierpliwioną twarz Anki.

– Zrobisz mi pożywne śniadanie – powiedziała żeniąc tryb pytający z rozkazującym.

Zerknąłem na zegarek, dochodziła siódma.

– A ty wiesz, która jest godzina? – przyjąłem ton ledwo tylko nacechowany agresją. – Idź do matki, ja śpię – dodałem przewracając się na drugi bok . *

– Byłam, powiedziała, że jest nieczynna do dziesiątej i odesłała do ciebie…

– No i słusznie, ja też otwieram za trzy godziny. Idź spać, jedzenie po nocach jest niezdrowe – uciąłem dyskusję.

– No to pójdę do szkoły głodna…

Byłem gruntownie nieprzytomny, jak po hulance „z piątku na niedzielę”, ale hasło „szkoła” miało w sobie moc podwójnego espresso.

– Przecież dzisiaj sobota – porządkowałem ex tempore fakty.

– Powiedz to dyrektorowi, coś tam odrabiamy…

Usiadłem. Na dłuższe dociekanie, dlaczego nie powiedziała o tym wieczorem nie było czasu. W żołnierskich słowach próbowałem uświadomić jej sklerozę, ale przyjęła sprytną linię obrony – „przecież mówiłam”.

Podniesione głosy sprowadziły do pokoju Agę.

– A lekcje wczoraj odrobiłaś? – zaatakowała z właściwą sobie swadą.

– Nie było nic zadane – poleciała standardem córa.

– A spakowana chociaż jesteś?

– Plan z piątku…

Pół godziny później maszerowała z tornistrem do szkoły, a my z żoną byliśmy z siebie dumni, że jej nie zabiliśmy.

Po szkole młoda wpadła uradowana do domu:

– Mam dobre wieści, dostałam piątkę – oznajmiła.

– Z czego?

– Za zadanie domowe.

– Przecież nie miałaś ponoć nic zadane – zahaczyłem.

– Zrobiłam sobie na lekcji…

Ciekawe, czy gdyby ją tak rzucić wilkom na pożarcie, to też wróci dowodząc watahą?

 

* Ostatnio sypiamy w różnych pokojach, bo nocne karmienie zakłócało mi sen ;)

 

 

About

Przemo – będąc pacholęciem bał się, że pająki wciągną go za obraz. Teraz boi się tylko ludzi, którzy nie mają wątpliwości. Raczej indywidualista niż gracz zespołowy. Jeśli już musi śpiewać w chórze, to wybiera partie solowe. Perfekcjonista, wegetarianin, libertarianin, półmaratończyk z ambicjami na więcej. Podobno choleryk. Kocha kino bez popcornu i literaturę faktu. Nieznośnie kreśli po książkach. Ceni sobie muzykę nieoczywistą. Ubóstwia sok pomidorowy, zapach farby drukarskiej i wysokie obcasy u kobiet. Specjalizuje się w przebijaniu balonów napełnionych patosem. Bardzo miły, toleruje nawet gluten i laktozę.

3 thoughts on “Skleroza na piątkę

  1. To odrabianie to w ogóle chora rzecz… No ale trzeba się jakoś dopasować… Dobrze, że taka rezolutna i wstała tak z rana. Moich traktorem ciężko by wyciągnąć w ciągu tygodnia, nie mówiąc już o weekendzie ;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *