Głucha aptekarka

PS_20141120155110

Owoc moich lędźwi przedłużył sobie wakacje i urlopował z babcią i dziadkiem. Wrócił z wywczasu w komplecie, ale z naruszonym palcem u nogi, albowiem basenowa zjeżdżalnia na pamiątkę postanowiła zedrzeć jej paznokieć. Mamy więc teraz w domu próbę generalną przed końcem świata, bo dziecię moje na rany wrażliwe jest bardzo…


Żona twierdzi, że ma to po ojcu, wysnuwając przy tym jakąś mglistą analogię do czasów licealnych, kiedy to na parkingu potrąciła mnie samochodem, a ja ponoć jęczałem niewspółmiernie do prędkości. – Normalnie, jakbym cię trafiła przy wyprzedzaniu na autostradzie, a przecież tylko cofałam… – to jej stały argument.

Zresztą, nieważne…

W każdym razie, latorośl lamentuje, utyka i żąda opatrunków na pół nogi. Opatrunki na pół nogi mają to do siebie, że pochłaniają dużo materiałów opatrunkowych. Nie inaczej.

Gdy zużyliśmy już niemal wszytko, co było w domowej apteczce, żona mianowała mnie głównym aprowizatorem rodziny i wysłała do apteki.

– Skup się teraz, bo pokazuję i objaśniam – powiedziała, nachalnie nawiązując ze mną kontakt wzrokowy.
Oszczędnie gospodarując entuzjazmem, odłożyłem pada od konsoli i wsłuchałem się w wytyczne.
– Kup taki bandaż jak ten (tu pokazuje). Tylko żeby był węższy, ok?
– Spoko. Bandaż taki jak ten, ale inny… – powtórzyłem dla utrwalenia.
– No, ale to nie koniec. Kup jeszcze gaziki sterylne. Najlepiej 10 sztuk. Takie jak te (tu znowu pokazuje), tylko mniejsze.
– OK, takie jak te, tylko mniejsze… – znowu dopadła mnie echolalia.

Wyposażony w tak precyzyjnie sformatowaną wiedzę udałem się do apteki. Pani za szklaną ladą sprawnie rozmontowała mój misternie zbudowany plan zakupowy. Przy bandażu zapytała, czy ma być zwykły, półelastyczny czy może elastyczny. A przy gazikach, czy ma dać „trójki”, a może „piątki”?

Gdy wybrnąłem z tych trudnych manewrów zdając się na jej doświadczenie, zorientowałem się, że mam portfel żony. Kasy w nim nie było, ale oczom moim ukazał się las krzyży, wrrrróć, plik kart.

Dzwonię i pytam:
– Którą kartą mam płacić, bo mam twój portfel?
– Jezu, no Kredyt Bankiem, czyli WBK – odpowiedziała z właściwą sobie precyzją.

Farmaceutka przysłuchując się tej rozmowie, stwierdziła w ciepłych słowach, że nie powinienem płacić kartą, która nie należy do mnie…
– Ale nie zrobi mi tego pani, prawda? Zwłaszcza teraz, kiedy moja misja jest już niemal kompletna – zagaiłem odpalając powłóczyste.
– OK, niech będzie, że jestem dzisiaj przygłucha – okazała serce i spakowała zakupy w firmową siateczkę.

Wracam kontent do domu, wypakowuję ostentacyjnie na stół łupy, a żona wzdycha.
– No, ale ten bandaż nie jest elastyczny…
– Nie? A mówiłem jej chyba ze dwa razy, że koniecznie chcę elastyczny – zełgałem.
– Może jakaś głucha była – skwitowała.

 

About

Przemo – będąc pacholęciem bał się, że pająki wciągną go za obraz. Teraz boi się tylko ludzi, którzy nie mają wątpliwości. Raczej indywidualista niż gracz zespołowy. Jeśli już musi śpiewać w chórze, to wybiera partie solowe. Perfekcjonista, wegetarianin, libertarianin, półmaratończyk z ambicjami na więcej. Podobno choleryk. Kocha kino bez popcornu i literaturę faktu. Nieznośnie kreśli po książkach. Ceni sobie muzykę nieoczywistą. Ubóstwia sok pomidorowy, zapach farby drukarskiej i wysokie obcasy u kobiet. Specjalizuje się w przebijaniu balonów napełnionych patosem. Bardzo miły, toleruje nawet gluten i laktozę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *